— On — mówił daléj nieubłagany Marcello, odpowiadając na myśl Antonia. Cherubino? Idź dziecię śpiewać hymny w chórach kościelnych, przypnij skrzydła, wdziéj szatę białą i rzucaj przez wieczność ziarnko po ziarnku wonną mirrę na węgle kadzielnic, schyl kornie czoło przed głosem dzwonu, słowo kapłana będzie ci wiarą, spokojem, i słowem Boga na ziemi. Idź prześnij życie białe, bezbarwne, wiecznie na miejscu, wrośnij filarem w nawę kościelną z okiem wlepionem w błękit sklepienia! Ale nie mów że żyjesz, że kochasz; dłoń twoja drobna, niewieścia złamie się pod ciężarem życia, przygasłe oko nie dojrzy Nieba. Idź na walki i boje, a jeśli w zapasach ze Sfinxem bytu, wystarczy ci puklerz modlitwy, i po latach wielu powrócisz z jednakim spokojem na białem czole, z jednakim uśmiechem na ustach różanych, ja w miłość twoją uwierzę, ale nie dziś Cherubino. Miłość to siła walki, to zwycięztwo, kto umie kochać, musiał nienawidzieć. Na co ci dziecię poruszać
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Nowy gladjator.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.
— 90 —
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/7f/PL_Waleria_Marrene_Morzkowska_Nowy_gladjator.djvu/page100-1024px-PL_Waleria_Marrene_Morzkowska_Nowy_gladjator.djvu.jpg)