Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

o niezwykle długich rękach i szyi. Pochlebiła mu chęć rozmowy ze strony człowieka, którego obojętność religijna znana była w całem mieście. Zamieniwszy kilka słów, zaprowadził gościa do zakrystji, usadowił go wygodnie, a sam, stanąwszy przed kominkiem, na którym trzaskał wesoło ogień — cień jego nóg widniał na ścianie conajmniej, jak arka nóg olbrzyma z Khodos — zapytał mistra Fotheringay’a, co go sprowadza.
Z początku gość był nieco zmieszany i nie znajdował słów dla wyłożenia celu swego przybycia.
— Niech mi pan wierzy, panie Maydig, sam jestem przerażony... — i tak dalej, w tym sensie.
Zdecydował się wreszcie i zapytał mistra Maydiga, co myśli o cudach. Mister Maydig powiedział:
— Cóż?! — z rozwagą, ale mister Fotheringay przerwał:
— Przypuszczam, że panby nigdy nie wierzył, że jakiś zwykły człowiek — powiedzmy, ja — siedzący sobie, ot, naprzykład, w tym pokoju, posiada taki jakiś sposób, że może robić samą tylko wolą, co zapragnie.
— Możliwe — rzekł mister Maydig. — Coś w tym rodzaju jest możliwe.
— Jeżeli pan na to pozwoli — dodał mister Fotheringay, mógłbym tutaj zrobić mały eksperymencik. Pan będzie łaskaw postawić tę skrzynkę z tytoniem na stole. Chciałbym wiedzieć, czy to, co uczynię za chwilę, jest cudem, czy nie. Chwileczka, panie Maydig.
Zmarszczył brwi, wskazał skrzynkę palcem i powiedział:
— Stań się wazonikiem fiołków!
I skrzynka tytoniu usłuchała natychmiast.
Mister Maydig wzdrygnął się i patrzył naprze-