Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/34

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co takiego? — zawołał Jakób.
— Wywołują ją mianowicie — odpowiedział doktor — te dziwne miejsca, zwane oczami, które istnieją jedynie poto, aby tworzyć miłe dołki na twarzy. W wypadku Bogoty są one chore i uciskają mózg. Nienormalnie nabrzmiałe, otoczone włosami o ruchliwych powiekach — świadczą o chorobie. Nic też dziwnego, że mózg jego jest nieustannie podrażniony.
— Ach, wiąc to tak? — pytał Jakób. — Więc tak?
— Sądzę, że mogę teraz powiedzieć z całą pewnością: ażeby kompletnie wyleczyć Bogotę, trzeba go poddać drobnej i łatwej operacji — należy usunąć te drażniące narośle.
— I wtedy będzie zdrowy?
— Wtedy będzie zupełnie zdrów i stanie się doskonałym obywatelem.
— Dzięki Bogu, że dał nam naukę — rzekł stary Jakób i poszedł wprost do Nuneza, ażeby zapowiedzieć mu tę radosną nadzieję.
Ale sposób, w jaki Nunez przyjął nowinę, wydał mu się chłodny i napełnił go rozczarowaniem.
— Możnaby pomyśleć — powiedział — z twojego tonu, że mało ci zależy na mojej córce.
Medina-Sarote poczęła gorąco namawiać Nuneza, aby poddał się operacji.
— Ty?! — zawołał Nunez. — I ty chcesz, abym wyrzekł się daru wzroku!
Skinęła głową.
— Wzrok jest moim światem!
Głowa jej pochyliła się niżej.
— Tyle jest pięknych rzeczy — kwiaty, drzewa, połysk futra; dalekie niebo, ocienionione puszkiem chmur; zachody słońca, gwiazdy! I jesteś ty!... Dla ciebie samej dobrze jest mieć wzrok. Widzieć two-