Strona:PL Wyspiański - Śpiewałem wielkość.djvu/19

Ta strona została przepisana.

Mickiewiczem żywy, dotykalny obraz męki św. Andrzeja, patrona Słowian, i swą męczeńską ofiarą będzie ciągnął ku sobie wszystkie najszlachetniejsze, podniesienia duchowego ludzkości i męki Chrystusowej żądne cząstki jego duszy — a tam w górze, hen, w olbrzymiej kopule kościoła zbiorą się boginie, boginki, guślarze i Świtezianki, uosobienia wszystkiego, w czem Mickiewicz dawny okazywał swą miłość do świata pogańskiego i pragnienie krwawego odwetu, wszystko, co w nim kiedykolwiek było z pokrytego warstwą chrystyanizmu pogaństwa, i zaczną błagać go i prosić, aby ich dla krzyża nie porzucał, aby im, towarzyszkom „młodych lat“, pozostał wiernym.
Nie znam w żadnej literaturze nic potężniejszego w pomyśle i subtelniejszego w wykonaniu nad te dwie, tak ściśle z sobą złączone i tylko jakby migawkowe zdjęcie walki duchowej bohatera dające, sceny. Powziąć taki plan i tak go wykonać, to znaczy wznieść się na najwyższe szczeble artyzmu, stanąć pomiędzy najwyższymi.
W „Wyzwoleniu“, pod względem artystycznym nieskończenie słabszem od „Legionu“, powraca Wyspiański znowu do tego zagadnienia, lecz rozwiązuje je inaczej. Monolog Konrada zmienia w akcyę sceniczną; wyodrębniwszy z jego duszy wszystkie odcienie myśli i nadawszy im postać tajemniczych „masek“, każe Konradowi