Strona:PL Wyspiański - Śpiewałem wielkość.djvu/20

Ta strona została przepisana.

walczyć z niemi. W tej walce Konrad zmaga się zatem z każdą drobiną niemal duszy swej z osobna, jak z czemś nie w nim, lecz poza nim będącem, odsuwa od siebie wszystko, co obce i narzucone, i dochodzi wreszcie do skrystalizowania swych własnych, oryginalnych zapatrywań. Wykonanie nie jest tu tak subtelne, tak doskonałe, jak w VII i VIII scenie „Legionu“, ale pomysł sam jest niezwykle śmiały i widać w nim potężne lwie pazury.
Przypuszczam, że żaden „talencik w rodzaju Syrokomli“ nie byłby się na to zdobył.
Zostawmy jednak tę dziedzinę wyobraźni Wyspiańskiego, o której tomy całe możnaby pisać, i przejdźmy do sprawy drugiej, ważniejszej: do określenia stanowiska, jakie autor „Wesela“ zajmuje w naszej poezyi.
Podczas pogrzebu Asnyka w r. 1897 przemawiał nad trumną wielkiego liryka Lucyan Rydel imieniem „młodych“. Oświadczył on, że „młodzi“ obejmują spuściznę po zmarłym i że poezyę naszą prowadzić będą dalej jego śladem i wzorem. Ale przyrzeczenia tego — zresztą zbyt trudnego do spełnienia — nie dotrzymano. Poeta-patryota, jakiego wzorem był Asnyk, poeta, któryby „w swej piersi pomieszczone miał wszystkie bóle i rozpacze“ ojczyzny, nie tylko nie zjawiał się w młodem pokoleniu, ale przestał być dla niego zjawiskiem sympatycznem, upragnio-