Strona:PL Wyspiański - Hamlet.djvu/143

Ta strona została przepisana.
OZRYK
(widząc, że Hamlet chwilę tak
z ruchem tym stoi, poczyna już
miarkować drwiny, — nie śmie
jednak przerwać, gdy i „Książe“
jeszcze zamierza mówić dalej)
HAMLET
(wznosi zwolna rękę gu górze.)
Co do mnie — — sprowadzając pochwały do — najprostszych wyrazów —
— przedstawiając Laertesa, jak ja go sobie wyobrażam
mam go za człowieka wielkich: nadziei;
który dotychczas jest: niczem;
za zlewek — cnót,
za zlew, rynsztok
tak rzadkich i kosztownych,
tak sporadycznych, tak nielicznych i tak reklamowanych
że bez przesady mówiąc....
bez przesady, jak ty mówić zwykłeś
(wskazuje Ozryka)
podobnem do niego jest zwierciadło, w którem się przegląda
w oczach twoich może się przejrzeć, jak w zwierciadle
(wciąż wskazuje Ozryka)
(nagle zmienia ton i mówi pogardliwie:)
Kto zaś idzie w jego ślady jest jego cieniem —
gdybym zaś miał być taki, jak on, byłbym tylko Laertesem
(ostro akcentując)
niczem więcej!
a nie Hamletem!
OZRYK
(zakłopotany)