Strona:PL Wyspiański - Protesilas i Laodamia.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

O jakże, jakże długo słowa miłości były dla mnie chłostą szyderstwa....
Wracasz z wojny..........
Powracasz do mnie.

PROTESILAS
(obejmuje ją)
LAODAMIA
(omdlewa w rękach Protesilasa, uderzając czołem o metal zbrojej; — tejże chwili ocknąwszy się)

Jak głucho pancerz mi twój odpowiada, — jakby go nie pełniła pierś męska i moc wojownika; — jeno się w pustych dźwiękach gubi moja mowa.
Tyżeś żyw, — tyżeś przy mnie.

PROTESILAS
(pochyla nad nią głowę zwolna)
LAODAMIA

Na licu twem blaski omdlałe,
twojej — że to zbroi odbicie?...
Oczu głąb czarna, — —...
W jaskinie twych oczu wchodzę: —
Noc, — myśli moje gasną

PROTESILAS
(ją całuje)
LAODAMIA

Pocałowałam twoje usta chłodne;
chłód wstąpił w moją pierś; —
dusza się moja w pocałunku gubi,
spolona z twoją duszą: