Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/45

Ta strona została skorygowana.

co dnia do Paryża, w celu wyszukania odpowiedniego mieszkania.
Znalazł niebawem to czego szukał w tej części lasku Bulońskiego, która się rozciąga na pochyłości pagórka ztykającego się z wyścigowem polem.
Była to całkiem nowa willa, niezmiernie elegancka, zbudowana dla pewnego spekulanta szybko wzbogaconego na giełdzie, a prędzej jeszcze zrujnowanego, który dom ten sprzedawał nie zamieszkawszy w nim jeszcze.
Dość obszerny ogród mogący śmiało nosić nazwę parku, otaczał to arcydzieło budowy. Zasłona z wielkich drzew, u stóp których wznosiły się gęste krzewy, formowały dlań zieloną opaskę, i zasłaniały całkowicie przed wszelkiem niedyskretnem spojrzeniem.
Z zewnątrz widną była tylko żelazna krata pomiędzy dwoma pilastrami. Niepodobna było domyśleć się nawet, w którem miejscu stoi budynek.
Mały pawilonik z czerwonej cegły ujęty w ramę z białego kamienia, a znajdujący się obok kraty, służył za mieszkanie dla odźwiernego. Stajnie i remiza ukrytemi były również jak sam pałacyk.
— Oto gniazdeczko jakiego nam potrzeba! — pomyślał Paweł. — Alicyi dobrze tutaj będzie...
Nie tracąc chwili czasu, udał się do notaryusza zajmującego się sprzedażą, do którego odźwierny dał mu dokładny adres, i bez żadnego namysłu nabył willę.
Nazajutrz zaraz tapicer, lecz tym razem nie następca Lebel-Givarda! — wziął się do dzieła, i dał dowoty cudów pospiechu i czynu, praktykującego się jedynie w Paryżu, pod tym tylko warunkiem, by obficie sypać złotem.