Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/123

Ta strona została przepisana.

już sporo informacyi odnoszących się do zbrodni na ulicy Garancière.
Wychodząc z biura administracyi pogrzebowej, Gilbert udał się do Prefektury policyi i zapytał o szefa Bezpieczeństwa. Lecz był on nagle wezwany wraz z prokuratorem Rzeczypospolitej z powodu morderstwa spełnionego w Nogent na osobie jakiegoś starca, mieszkającego samotnie i o którym mówiono że jest miljonerem.
Kiedy powrócą? — naturalnie nie wiadomo.
Doktór Gilbert wszedł do pałacu Sprawiedliwości i udał się do gabinetu sędziego.
Drzwi były zamknięte.
Pan Galtier towarzyszył prokuratorowi Rzeczypospolitej i szefowi Bezpieczeństwa.
— Nie miła to rzecz, myślał Gilbert, odwlekająca prowadzenie śledztwa o dwadzieścia cztery godzin. Zresztą mały to wywrze wpływ. To co mam robić trwać będzie bardzo długo i wielkie przedstawia trudności... Muszę uzbroić się w cierpliwość i myśleć o ostatecznym rezultacie... Od dnia dzisiejszego muszę nająć mieszkanie w Paryżu. Morfontaine jest zbyt oddalone, i ciągłe podróże za wiele zabrałyby czasu.
— Do Hotelu du Louvre! zawołał na woźnicę wsiadając do fiakra.
Tam wynajął mały apartament, składający się z przedpokoju i dwóch pokoi.
Zaprzątniony myślami zapomniał o śniadaniu. Żołądek upominał się o swoje prawa.
Zjadł cośkolwiek po raz pierwszy o czwartej popołudniu, i zapowiedział że nazajutrz obejmie nowe mieszkanie, i udał się do Morfontaine, aby zawiadomić Wilhelma, o zmianie w jego życiu, zostawić mu swój adres w Paryżu, gdzie każda korespondencya ma być mu niezwłocznie posyłaną.


O szóstej, baronowa wraz z synem wsiedli w pociąg udający się z Nogent-sur-Marne do Paryża.
O siódmej przyjechali razem na ulicę Madame, Filip miał zostać na obiedzie u matki.
Andrzej drzwi im otworzył.
— Nic nowego, Andrzeju? — zapytała pani de Garennes.
— Przepraszam, panią baronowę... — odpowiedział służący. Pani miała wizytę podczas swej nieobecności, i pani baronowa będzie bardzo zadziwiona, kiedy panna Genowefa powie nazwisko tej osoby.
Baronowa chciała wypytywać dalej, lecz nie miała czasu. Drzwi od salonu otworzyły się i Genowefa ukazała się na progu.
— Powiedzże droga Genowefo kto to taki składał mi wizytę, którego nazwisko ma mnie tak zadziwi? — zapytała baronowa wchodząc z synem do salonu i zamykając drzwi za sobą.
— Niewiem czy jego nazwisko zadziwi panią baronowę, — odrzekła Genowefa całkiem naturalnym tonem, — jestto pani siostrzeniec...
— Mój siostrzeniec... — powtórzyła baronowa spoglądając na Filipa — jaki siostrzeniec?
— Pan wicehrabia de Challins.
Piorun gdyby uderzył w salonie nie wywarłby takiego wrażenia na Filipa i jego matkę, jak to imię poprostu powiedziane przez Genowefę.
Baronowa zadrżała na całem ciele.
Filip zbladł jak widmo, lecz nędznik ten posiadał żelazną wolę, szatańską energię.
Zapanował nad swem pomieszaniem i potrafił nadać swej twarzy wyraz nie przerażenia lecz zadziwienia.
— Istotnie niespodzianka to prawdziwa! — rzekł głosem niemal pewnym. Ale czy tylko nie mylisz panno Genowefo.
— Jakim że sposobem mogłabym się omylić? — rzekła Genowefa, — widziałam pana de Challins... mówiłam z nim... odpowiedziałam mu na kilka pytań co do nieobecności pani baronowej i pan de Challins polecił mi oświadczyć pani, że powróci o godzinie siódmej.
Podczas kiedy Genowefa z Filipem zamieniali powyższe słowa, baronowa miała czas przyjść cokolwiek do siebie po tym strasznym ciosie jaki spadł na jej głowę.
Twarz jej przybrała zwykły wyraz.
Ręce drżeć przestały.
Genowefa nie mogąc odgadnąć prawdziwej przyczyny wzruszenia spowodowanego wizytą Raula, przypisywała je niespodzianej wiadomości, o uwolnieniu z więzienia młodego człowieka, i znajdowała to bardzo naturalnem.
— Niespodzianka to rzeczywiście prawdziwa — zaczęła baronowa.
Uderzenie dzwonka przerwało rozpoczęty frazes.
— Otóż zapewne pan de Challins, — rzekła Genowefa.
Filip z matką znowu zamienili spojrzenia.
— Zostaw nas samych na kilka minut moje kochane dziecię... — rzekła pani de Garennes zwracając się do Genowefy, która skłoniła się i wyszła natychmiast, przekonana, że baronowa oddalała ją, ażeby obecność obcej osoby, nie zakłócała wynurzeń pierwszej chwili.
Drzwi się otwarły.
Andrzej oznajmił:
Pan wicehrabia de Challins...
Pani de Garennes wyciągnęła ramiona do swego siostrzeńca, który rzucił się w nie z pośpiechem i uczuł znikające odrazu niedowierzanie, widząc się tak serdecznie przyjętym.
— Ty!... więc to ty, moje dziecię! — zawołała baronowa ze łzami w głosie. Zaledwie oczom wierzyć mogę! Obawiałam się czy nie jakaś pomyłka!! Bogu dzięki to prawda! Jesteś wolny...
— Tak, kochana ciotko.
— Uściskajże i mie także kuzynie! — rzekł Filip z kolei... Wiesz dobrze że podzielam radość matki...
Z objęć baronowej Raul przeszedł w objęcia młodego barona, który mówił dalej, po uścisku braterskim Kaina całującego Abla.
— A więc uznano twoją niewinność? Ah! nigdyśmy o tem nie wątpili.
— Nigdy! — poparła pani de Garennes... Lecz znając powolność sprawiedliwości, nie spodziewaliśmy się aby na pomyłce tak prędko się spostrzegli. Ztąd moje wzruszenie na twój widok, moje pomięszanie i...
Baronowa dłużej mówić nie mogła...
Upadła na sofę, w gwałtownym nerwowym ataku, całkiem prawdziwym, przypisywanym przez Raula