Strona:PL X de Montépin Panna do towarzystwa.djvu/140

Ta strona została przepisana.

— Przypominasz pani sobie tę osobę?
— O! doskonale. Ja sama usługiwałam im przy stole w pokoju na pierwszem piętrze.
— Jak wyglądał ten nowo przybyły?
— Wyglądał na to czem był, na handlarza zboża, jak i tam ten pierwszy, ale daleko ładniejszy chłopiec od swego towarzysza.
— Ile lat mógł mieć?
— Dwadzieścia osiem albo trzydzieści, jak mi się zdaje, może więcej, może mniej — nie znam się na tem tak bardzo.
— Jak długo ci dwaj ludzie tu bawili?
— Prawie do samej jedenastej... Postanowili nocą udać się do Baron, i pojechali pomimo grożącej burzy.
— Doktór Gilbert zamyślił się, milczał przez parę sekund, poczem zapytał znowu:
— A czy ten wóz, o którym pani mówiłaś był lekki?
— Tak panie... szaraban ze skórzenemi firankami...
— A czy przypadkiem nie spojrzałaś pani na tabliczkę wozu, i nie odczytałać na tej tabliczce nazwiska właściciela?
— Nie panie.
— A więc to czegom się dowiedział, nie na wiele mi się przyda! rzekł Gilbert z gniewem. Ci dwaj ludzie są to zapewno zbrodniarze, nie ulega to wątpliwości; pozostawili po sobie ślady zbyt wyraźne, ale zkąd przybyli? co się z niemi stało? W tem leży zagadka! Czy pokazali prawdziwe swoje twarze? czy mieli zwykłe suknie na sobie? Czy przeciwnie byli przebrani? Jak się o tem wszystkiem dowiedzieć?
Chociaż doktór mówił bardzo cichym głosem, oberżystka usłyszała ostatnie jego słowa.
— Przebrani? powtórzyła. — Nie wyglądali na na przebranych... W każdym razie choćby byli przebrani, nie przeszkodziłoby mi to poznać ich.
— Poznałabyś ich pani?
— O! z pewnością...
Oczy doktora zabłysły i rzekł żywo.
— Bardzo być może, moja kochana pani, że znajdę sposób przyprowadzić tu jednego lub drugiego z tych ludzi których podejrzywam, — obydwóch może. — Przyjrzysz się pani ich twarzom, postawie, posłuchasz ich głosu. — Jeżeli poznasz w nich swoich klientów z przeszłego miesiąca, pilnować będziesz siebie tak, aby im nie okazać, że ich poznajesz. Zresztą, żebyś pani nie była zaskoczoną nieoczekiwanie, dam pani znać na dzień przedtem.
— Bądź pan spokojny panie doktorze. — Okiem nie mrugnę... Potrafię dobrze ich obejrzeć tak, żeby się nie spostrzegli. — Byłaby to wyborna rzecz, żeby się tak udało schwytać tych dwóch łotrów!
— Będziemy probować kochana pani i być może, powiedzie się nam!
Powóz z Morfontaine idący do Survilliers, stanął przed drzwiami oberży pod „Białym koniem“.
Doktór Gilbert zajął w nim miejsce, aby się udać do Paryża.
Bardzo był zakłopotany.
Znalezione wskazówki, do tej chwili, nie doprowadzały do żadnego pozytywnego rezultatu.
Jeżeli osobistość rzekomych handlarzy zboża nie ukrywała w sobie osobistości Filipa i jego lokaja, gdzie szukać prawdziwego śladu?
Myślał, on także, o cofnięciu aż do punktu wyjścia, — to jest do poszukiwania, zkąd wyszło oskarżenie.
Wszedłszy do swego mieszkania w hotelu du Louvre, zamknął się, aby ułożyć rodzaj protokółu, ze wszystkich kroków uczynionych w Pontarmé i w Chapelle-en-Serval, i postanowił rozpocząć wkrótce w innym kierunku, nowe śledztwo.


XXIV.

Przez czas czterdziestu ośmiu godzin baronowa de Garennes i jej lektorka, zajęte były bardzo na ulicy Madame, przygotowaniami do wyjazdu na wieś.
Pomimo gorącej chęci Raula i Genowefy, spotkania się sam na sam, choćby tylko na jedną chwilę, oboje nie byli w stanie tak się urządzić, ażeby najdroższe to pragnienie ich serc doprowadzić do skutku.
Spotkali się tylko przy stole, a obecność Filipa i jego matki zmuszała ich do mówienia do siebie obojętnie.
Genowefa stawała się z każdym dniem smutniejszą.
Raul widział zwiększający się smutek młodego dziewczęcia i bolało to go bardzo.
— Kiedyż nakoniec będę w zupełności wolnym i zrehabilitowanym? zapytywał siebie z gorączkową niecierpliwością, naglił Filipa, aby jak najprędzej kończył ów memoryał usprawiedliwiający.
Filip odpowiedział:
— Kochany kuzynie, nikt w świecie nie rozumie lepiej odemnie twego pośpiechu, lecz zanim udamy się do sądu dla przyśpieszenia jeżeli to możliwe, terminu sprawy, chciałbym uzbroić się we wszelkie możliwe wiadomości, zobaczyć doktora Gilberta i cofnąć do źródła oskarżających denuncyacyi, chciałbym mieć pod ręką świadków, którzyby mogli dowieść, że padłeś ofiarą potwarzy i znajdę ich... Ostatecznie jesteś wolny, sytuacya więc twoja jest znośną... Cóż to szkodzi zaczekać jeszcze kilka dni więcej.
Łotr chciał zyskać na czasie, aby być w możności doprowadzenia do skutku, planu obmyślanego z szatańską prawdziwie zręcznością, jaki układał w umyśle.
W przeddzień wyjazdu baronowej napisała parę słów do Raula, że z wielkim jego żalem, nie będzie mógł z nim widzieć się popołudniu.
Pani de Garennes wyjść miała po jakieś sprawunki.
Przez chwilę pan cle Challins miał nadzieję znaleść się sam na sam z Genowefą, lecz baronowa prosiła swej panny do towarzystwa, aby jej towarzyszyła.
A zatem spotkać się będą mogli dopiero podczas obiadu.
Haul postanowił dla zapełnienia tej połowy dnia odwiedzić doktora Gilberta.