Strona:PL X de Montépin Tajemnica Tytana.djvu/69

Ta strona została skorygowana.

— Nie wiecie pewno co to jest śledztwo kryminalne, i życzę wam abyście tego nigdy nie zaznali!
Moje nie ciągnęło się długo. Zabójstwo spełnione było w obec dwudziestu świadków!... Ja na swoją obronę miałem tylko łzy, powiedzieć nic nie mogłem bo nic nie wiedziałem... Byłem winny czynu, ale nie złych zamiarów; płakałem tyleż nad swoją ofiarą ile nad sobą samym...
Adwokat mój wyjednał pozwolenie Zuzannie dla widzenia się zemną w więzieniu... Ukochana moja, kochała mnie tak jak dawniej... nie potępiała mnie... ona doskonale wiedziała, iż wola moja w występku nie miała żadnego udziału, nie kierowała moją ręką. Żałowała mnie z całej duszy... nie przestawała szanować i starała się wszelkiemi siłami dodawać mi odwagi...
Widok jej każdy raz przynosił mi wielką ulgę; ale zarazem sprawiał mi wielką boleść... widziałem ją tak zmienioną, tak bladą, mizerną, iż odrazu przewidywać mogłem w bliskiej przyszłości żałobę, która mnie czekała...
Słodkie dziecię moje nie miało sił do zniesienia takich wstrząśnięć. Moje aresztowanie, obwinienie ciążące na mnie, które mogło zaprowadzić mnie na rusztowanie, było dla niej śmiertelnym ciosem...
Zasiadłem na ławie oskarżonych...
Niech Bóg uchowa moich najśmiertelniejszych wrogów, jeżeli ich mam, aby się ujrzeli na ławie przestępców, w obec sędziów, którzy słuchają, z jednej, i mnóstwa ciekawych którzy patrzą z drugiej strony!.... Ja nie wiem jak mogłem przeżyć te tortury, które trwały trzy godziny.
Prokurator królewski był straszny w spełnieniu swego obowiązku oskarżyciela. Po wysłuchaniu mowy jego,