Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 2.djvu/228

Ta strona została przepisana.

wną rzeczą było, abyś został przedstawionym panu de Grandlieu, a skoro to już dokonanem zostało, śpij spokojnie, radzę ci jednak abyś się starał najczęściej spotykać, niby to przypadkowo, państwa de Grandlieu w miejscach publicznych, gdzie spotyka się zwykle łudzi wyższego świata.
— Już to uczyniłem, niestety jednak, baronie, prawie bez powodzenia, wicehrabina nie raczyła nawet spojrzeć na mnie.
— To bardzo naturalne! byłeś dla niej natenczas nieznanym, zaginionym w tłumie. Dziś rzeczy się zmieniły, wie ona kim jesteś, musi zauważyć twoją obecność, a jej pierwszym ruchem, instynktownym i przypuszczalnie najzupełniej niewinnym, będzie spojrzenie rzucone na ciebie, bądź to na przechadzce, bądź też w koncertowej lub teatralnej sali. Resztę, proszę cię, zdaj na mnie.

∗             ∗

W jednym z bulwarowych teatrów w Paryżu miano przedstawiać sztukę pewnego nader wsławionego autora, bardziej romansopisarza niż dramaturga, która to sztuka przerobioną została dla sceny z jego własnej powieści.
Herminja po wyjściu za mąż czytywała z zaciekawieniem powieści autora dramatu, ztąd żywo zapragnęła uczestniczyć w jednej z owych uroczystości dramatycznych, łączących w jedno koło mnóstwo literackich znakomitości, jakich dotąd wcale nie znała, o czem, pozując na dwa dni przed tem w pracowni Jerzego objawiła swoje życzenie w tym względzie.