Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/116

Ta strona została przepisana.

co pan posiadałeś, prócz udzielanego funduszu przez pańskiego krewnego?
— Tak, panie.
Nastąpiła chwila milczenia, poczem Boulleau-Duvernet nagle, jak gdyby chcąc zaskoczyć z nienacka nieprzygotowanego, rzucił zapytanie:
— A cóżeś pan zrobił z temi czterystoma pięćdziesięcioma siedmioma tysiącami franków w zlocie i banknotach, które zabrałeś baronowi Worms po usiłowanem zabójstwie?
Pan de Presles, usłyszawszy te słowa, zerwał się z tokiem oburzeniem, iż żandarmi stojący w kątach gabinetu, sądząc że obwiniony chce się dopuścić jakiego gwałtownego czynu, podbiegli by go pochwicić za ramiona, wicehrabia jednak upad! na krzesło, jak człowiek rażony piorunem.
— A wiec, wyszepnął zaledwie dosłyszanym głosem, zatem, nie tylko o kradzież, ale o zabójstwo zostałem oskarżony?!
— Objaśnię pana w jaki sposób się to wszystko spełniło, rzekł Boulleau-Duvernet, chwytając wrażenia i treść opowiadania Jobina. Znalazłszy się w pałacu, w chwili wyjścia zeń z baronową, postanowiłeś pan zabrać pieniądze, jakie naówczas znajdowały się w kasie. Silne zamki i tajemnicza ich kombinacja, oparły się temu zamiarowi. Natenczas przyszła myśl, panu, ażeby żelazną tę szafę otworzył sam bankier. Pan Worms nadchodził. Słyszałeś pan jak się zbliża. Byłeś pewnym, iż szmer najlżejszy mógłby zwrócić jego uwagę i znaglić go do