Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/129

Ta strona została przepisana.

Zaledwie Boulleau-Duvernet wymówił te straszne wyrazy, pani Worms zerwała się z obłąkanym wzrokiem przerażająco pobladła.
— Okradł, zabił, powtarzała chrapliwym głosem niemogącym jej przejść przez gardło. I jego to oskarżają, o podobną zbrodnię, jego, Gilberta?
Zachwiała się, a rozłożywszy ku górze obie ręce, jakby szukając oparcia, padła bez zmysłów na ziemię.

XIII.

Podczas gdy rozgrywała się ta scena w gabinecie sędziego śledczego, Jobin wróciwszy do pałacu barona Worms, powiadomił kasjera, że gotów jest mu towarzyszyć.
— Idę z panem, rzekł Müller, i nie zabiorę ci wiele czasu. Parę minut wystarczą mi na potrzebne poszukiwania. Gabinet, w którym znajduje się kasa, posiada dwoje drzwi, nie licząc bocznego wejścia, prowadzącego do mego nieodżałowanego pryncypała! Jedne z tych drzwi wiodą do biura, możemy więc wejść niemi. Masz pan klucz przy sobie?
— Mam, odparł Jobin.
Agent otworzył drzwi i cofnął się zostawiając wolne przejście kasjerowi, pilnie go obserwując, z ową wrażliwą ciekawością właściwą policjantom.
Fryderyk Müller przestąpiwszy próg pokoju, zatrzymał się naprzeciw brunatnej krwawej plamy, w miejscu gdzie bankier padł zamordowany. Blade oblicze kasjera przybrało wyraz głębokiego smutku. Powieki zwilżyły mu się łzami.