Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/38

Ta strona została przepisana.

czyliśmy. miał serce złote. Z głebokiem przekonaniem uważał swoją dorywczą znajomość z markizem, jako związek dawnej przyjaźni i nie chciał. aby młodzieniec wydał ostatnie tchnienie, nie mając przy sobie przyjaciela, któryby zamknął mu oczy.
Baron wsiadłszy do powozu, kazał jechać stangretowi na ulicę de Rome i podczas drogi myślał:
— Los sprzysiągł się przeciw mnie teraz! Sprawa tak znakomicie skombinowana! Projekt tego pojedynku był arcydziełem! Przegrywam wielką partję, mając wszelkie szanse wygranej! Andrzej przypłaca to życiem. Biedny chłopiec, lecz jego wina. Dla czego uderzył owego błazna tak silnie? Ach! ów Grisolles, jakież nikczemne to zwierzę! Zostaje teraz Oktawiusz. Czy i on wymknie mi się jak tamci się wymknęli? Być może. Gdy szczęście odwracać się pocznie, wszystko w proch się rozpada!
Przybywszy do Reginy Grandchamps, Croix-Dieu znalazł ją w bardzo złym humorze.
Wiemy, że Oktawiusz nie wrócił już do jej loży poprzedniego wieczora, a prócz tego przez cały dzień następujący ani się pokazał, ani dał znaku życia.
— Niech idzie, gdzie mu się podoba ów głupiec! zawołała, opowiedziawszy baronowi szczegóły sytuacji. Mało dbam o niego! Przypomnij sobie, że od dawna porzucić go pragnęłam i byłabym to uczyniła, gdybyś mi nie był zagroził, lecz w każdym razie, według reguły życia towarzyskiego, uprzedzić kogoś w takim wypadku należy. Postąpił jak gbur, jak prostak! Twój Oktawiusz jest błaznem i rzecz skończona!