Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/8

Ta strona została przepisana.

tnemu rycerskiemu oburzeniu. Dzięki ci, żeś stanął w mojej obronie, spotkanie jest teraz nieuchronnem! Chcesz że mnie przyjąć za jednego z twych świadków?
— Ah panie wicehrabio, wyjąknął San-Rémo, przyjmuję z głęboką wdzięcznością ów zaszczyt, jakim obdarzać mnie raczysz.
— A ja cię proszę byś pozwolił mi być drugim sekundantem, ozwał się Tréjan, popchnięty naprzód nieznacznie przez barona Croix-Dieu.
— Dobrze, odparł San-Rémo. Lecz jakże się nazywa ów pan?
I rzuciwszy okiem na doręczoną sobie wizytową kartę, czytał głośno: „Kapitan Grisolles, były oficer, ordynans wschodnich oddziałów Garibaldego“. Bardzo dobrze...
— Patrz! rzekł po chwili zwracając się do Tréjana, jak stojąc tam zdala, spogląda na nas z twarzą rozwścieczonego buldoga. Pomów z nim zaraz, proszę, mój Jerzy, i oznacz godzinę w której przyślesz mu świadków i ułóż się o miejsce spotkania. Pragnąłbym bardzo załatwić się jutro z tą sprawą.
Tréjan poszedł do wyzywającego i ułożono, że sekundanci Grisolla przybędą o ósmej z rana do pracowni Jerzego na ulicę Laval i że natychmiast po ich widzeniu się nastąpi pojedynek.
Wicehrabia oczekiwał na bulwarze przy swoim powozie, w którym umieścił Herminję. Jerzy opowiedział mu ułożone szczegóły i pan de Grandlieu obiecał przybyć do swego kuzyna przed ósmą godziną.
— Otóż, mój kochany, mówił baron do Andrzeja.