Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 3.djvu/90

Ta strona została przepisana.

— Nie, wydawali mi się tylko mocno przygnębionymi. Baronowa drżała tak silnie, że zaledwie na nogach utrzymać się zdołała. Biedna kobieta! taka powabna, tak pociągająca. Wicehrabia de Presles zarówno nie ma fizjognomji zbrodniarza. Mam nadzieję, iż się rozproszy ciążące na nich podejrzenie. Chodzi tu tylko o mały grzeszek miłosny, jak sądzę.
— Mylisz się pan, odparł Jobin; chodzi tu o morderstwo.
— Co mówisz? zawołał, morderstwo?
— Popełnione na osobie barona Worms przez wicehrabiego de Presles, kochanka jego żony, ze współudziałem tejże. Tak jest niestety, kończył agent. Morderstwo wraz z kradzieżą kilkuset tysięcy franków.
— Ależ to straszne! zawołał komisarz. Ufaj że teraz ludzkim fizjognomiom. I zbrodnia ta dowiedzioną została?
— Nie śmiem odpowiedzieć twierdząco na to zapytanie, rzekł Jobin, mimo, że ciężko obciążające okoliczności gromadzą się przeciw wicehrabiemu i baronowej. Przyznaję jednak, że i te ciężko obwiniające okoliczności bywają nieraz tak zwodniczemi, jak ludzkie oblicza. Nie utrwaliłem sobie jeszcze przekonania kto spełnił tę zbrodnię. Lecz gdzież są nasi zbiegowie?
— Nie spodziewając się, że posłyszę o takiem morderstwie, a widząc że mam do czynienia z ludźmi wyższego świata, powstrzymałem się od osadzenia ich w więzieniu. Znajdują się w hotelu, tuż obok stacji, rozdzieleni, ma się rozumieć i strzeżeni przez żandarmów. Powiedz, czym źle postąpił?