Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/58

Ta strona została przepisana.

ciółką, ukaż jej, co w twem serduszku się mieści?
— Mój Boże! odrzekła Dinah, moje pragnienie szczęścia ogranicza się do bardzo skromnych rozmiarów. Zbytek nigdyby mnie olśnić nie zdołał. Na coby on mi się przydał? Żyć z uczciwej pracy, jakąkolwiekbądź byłaby ona, oto co potrzebne do mojego szczęścia!
Melania Perdreau wzruszyła ramionami, pani Angot wybuchnęła śmiechem.
— Ach! moja droga, zawołała, widzę, że w samej rzeczy zadowolniłabyś się bardzo małą rzeczą.
— Przeciwnie, odparła Dinah, ponieważ widzisz pani, że trudno mi jest osiągnąć to, co ci się tak małą rzeczą być zdaje.
— Gdy brak nam doświadczenia życiowego, bujamy w zacieśnionych ideach, obawiając się szerszych horyzontów, poczęła pani Angot. Zmienią się te twoje poglądy, zmienią, upewniam! Pragnienia i myśli się zmienia!
Dinah nieprzekonana temi słowy zachowała milczenie.
— Młodej, tak czarująco pięknej, jak ty istocie, a obok tego i należącej do teatru, nie ciemności potrzeba, ale żywego światła i blasku. Wywierasz na mnie wrażenie fiołka, kryjącego się w trawie, który nie traci nic na wartości, mimo, że go umieszczą w bukiecie róż i kamelij wspaniałych.
— Nie wiem czyli te fijołki, o jakich pani mówisz w rzeczy samej posiadają tak wysoką wartość, odpowiedziało dziewczę, lecz to wiem, że umieszczają je w bukietach, gdzie więdną, i umierają nazajutrz. Powiedz pani czyli to dla nich jest szczęściem?