Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 4.djvu/59

Ta strona została przepisana.

— Do licha! pomyślała pani Angot, ta mała jak widzę posiada rozumek nie lada. Sprawa nie pójdzie tak łatwo jak się wydawało.
Melania Perdreau wzruszyła ramionami z ironią i zaledwie powstrzymywała siłą woli oburzenie.
— Różnorodne bywają zapatrywania, mój skarbie, wyrzekła po chwili właścicielka mieszkania, odłóżmy je na stronę, a pomówmy o naszych drobnych interesach. Przejrzałaś rolę w „Fortepianie Berty“?
— Uczyłam się jej przez dwie noce, jest dosyć długą, lecz pamięć mam dobrą. Umiem już blisko trzecią część, i mogłabym grać jutro w razie potrzeby.
— Doskonale! Wkrótce próby rozpoczniemy. Będziesz miała szalone powodzenie, skoro wystąpisz przed pierwszorządnemi znawcami Paryża. Ciotka zapewne ci powiedziała, że ja dostarczę toaletę?
— Mówiła mi o tem.
— Zajmiemy się tem natychmiast. Nie będzie to ladajakie ubranie. Nie, nigdy! Będziesz miała, mój skarbie, nową, cudnie zrobioną suknię!
Tu zadzwoniła.
— Józefie, rzekła do wchodzącego lokaja, przyślij mi pannę Anitę. Panna Anita, dodała, zwracając się ku Dinie, jest moją pokojówką. Była ona starszą panną u jednej ze sławnych modniarek Paryża. Zdobyłam ją dla siebie, ofiarując jej bajecznie wysoką zapłatę.
Na te wyrazy weszła panna Anita.
Była to mała osóbka, o bystrem ruchliwem spojrzeniu, coś w rodzaju swojej zwierzchniczki.
— Anito! mówiła pani domu, zrobisz kostjum z per-