Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/111

Ta strona została przepisana.

— Nic nieznaczący błazen, fanfaron, którego nikt żałować nie będzie.
— Jak go sprowadzić w mądrze urządzoną zasadzkę?
— W sposób najłatwiejszy! Szalenie jest zakochanym w pewnej młodej kobiecie. Przez nią można go wszędzie poprowadzić; a mniemam iż musisz znać tę kobietę.
— Któż ona?
— Dinah Bluet.
— A! do kroć djabłów, ona sprawiła nam tyle kłopotu i zmartwienia! Wytrąciła nam z rąk kopalnię złota, jaką już trzymaliśmy! Pałam chęcią oddania jej pięknem za nadobne. Przemyśli wam oddawna aby jej sprawić jaką przyjemność. Pozwalasz mi działać samowolnie w tej mierze?
— Udzielam ci najzupełniejsze pełnomocnictwo.
— Doskonale! Przedewszystkiem zasięgnę szczegółów co do owych miljonów spadkobiercy. Pojmujesz, że nie chcę napróżno pracować. Działania zaraz rozpocząć nie mogę, będę potrzebował czasu na zebranie sobie współpracowników, i wyszukanie sposobności.
— Mamy sześć miesięcy przed sobą.
— Wybornie! Układ więc zatwierdzony, a wraz i zgoda pomiędzy nami. Udziel mi bliższych szczegółów o tej sprawie.
Croix-Dieu opowiedział w krótkości Sariolowi rzeczy znane już czytelnikom.
Gdy skończył, w chwili gdy ów przebrany notarjusz wkładał perukę i okulary: