Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/165

Ta strona została przepisana.

soba, w niezmiernie trudnem posłannictwie. Ważna jedynie okoliczność, najświętszy obowiązek, mogły mnie tylko ośmielić do zamącenia spokoju pani. Nie mogłam jednak postąpić inaczej; sama pani przekonasz się o tem i usprawiedliwisz mnie, mam nadzieję.
Po tych słowach Dinah uczuła trwogę w ściśnionem sercu.
— Przybywam do ciebie me dziecię z polecenia twej ciotki.
Dinah zadrżała zerwawszy się z krzesła:
— Czegóż ta kobieta chce odemnie? pytała z obawą.
— Zechciej pamiętać, że ta kobieta jest siostrą twej matki, odparła surowo zakonnica.
— Dla czego ona ciebie siostro do mnie przysyła? Czego chce odemnie, ta, której nazwisko radabym na zawsze wykreślić z mojej pamięci?

-— Pragnie zobaczyć się z tobą.
— Ze mną? zawołała Dinah. O! gdybyś siostro ją znała jak ja ją znam, nie poważyłabyś się do mnie przemawiać w jej imieniu! Ona cię zwodzi! Nadużywa twej dobrej wiary. Zobaczyć się z nią, ja? Nie! nigdy! Ona wstręt we mnie budzi. Wspomnienie o niej przeraża mnie! Gdybym się z nią zobaczyć miała to chyba dla tego aby jej rzucić złorzeczenie, przekleństwo!
— Jakto, przeklinać swą ciotkę? mówiła z oburzeniem zakonnica. Przypominam ci me dziecię po raz drugi, że to jest siotra twej matki, święta ta nazwa, ów bliski związek krwi, nakazuje ci zapomnienie urazy i przebaczenie!

_ Tak, odpowiedziała Dinah, oburzając się coraz