Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 5.djvu/89

Ta strona została przepisana.

— Może by się odnalazł, wyrzekł po chwili.
— Możeby się odnalazł, powtórzyła pani Gavard i zaczęła prosić barona o bliższe wyjaśnienia.
— Nie mam jeszcze ułożonego planu, odpowiedział, a tym sposobem nie mogę cię powiadomić o tem, czego jeszcze sam nie wiem. Wszystko co tylko odemnie zależy, będę się starał uczynić dla rozerwania tego zgubnego związku. Głęboka moja miłość dla ciebie Blanko i prawdziwie ojcowskie przywiązanie do Oktawiusza, sądzę, iż wątpić ci o tem niepozwalają. Ufaj mi więc, proszę i nie badaj mnie więcej.
— Czy jednak prędko działać zamierzasz? pytała wdowa.
— Jak najprędzej. Nie ma czasu do stracenia, wiem o tem.
— I masz nadzieję, że ci się to uda?
— Nie tracę nadziei.
Tu Croix-Dieu pożegnał panią Gavard, zostawiając ją znacznie spokojniejszą a wsiadłszy do swego kabrjoletu, kazał się wieść na ulicę Le Sueur, gdzie niegdyś Fanny Lambert, obecnie hrabina de Tréjan oczekiwała nań.
Przybywszy tu, zaczął od przeglądania szczegółów nowego urządzenia w pałacowych apartamentach, z przyczyny projektowanych wielkich przyjęć wieczorowych. Niektóre rzeczy chwalił, inne, które łatwo było zmienić, krytykował i ogółem okazał się być zadowolonym z całości.
Fanny zaprowadziła go potem do błękitnego budu-