Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/19

Ta strona została przepisana.

i sprawiedliwość wymierzoną zostanie! Mówię ci baronie, biada owemu łotrowi, który chcąc mnie dosięgnąć porywa się na Dinę!
Cała powyższa rozmowa prowadzoną była na schodach wiodących do mieszkania Oktawiusza. Słuchając ostatnich a tak energicznych wyrazów młodzieńca, Croix-Dieu uczuł ogarniającą go trwogę; twarz jednak najmniejszym ruchem nie okazywała tego, co w jego duszy się działo.
— Mój drogi chłopcze, rzekł wszystko to co mi opowiadasz, zdumiewa mnie do najwyższego stopnia i przeraża! Są to szczegóły jakiegoś wstrząsającego grozą romansu, pełnego nieprawdopodobieństw. Pragnąłbym gorąco poznać treść tego zdarzenia. Wejdźmy do twego mieszkania i opowiedz mi wszystko jak było z drobiazgową dokładnością.
— Ach! aby nie teraz! zawołał Oktawiusz. Po tak strasznej nocy jestem z sił wyczerpany, przemoknięty, znużeniem złamany! Obecnie mem najgorętszem pragnieniem jest co najrychlej położyć się w łóżko, i spać przez jakie pięć lub sześć godzin spokojnie. Sądzę, iż to pojmujesz baronie?
— W zupełności! i nie przebaczyłbym sobie nigdy opóźnienia choćby na minutę tyle ci potrzebnego spoczynku. Odłóżmy na wieczór owo opowiadanie.
— Niepodobna! mimo mej całej życzliwości dla ciebie baronie, dzisiejszy mój wieczór należy do osoby, którą więcej kocham nad ciebie, a której ty niestety nie lubisz!
— Dinah Bluet!