Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/48

Ta strona została przepisana.

nienia, za tę bezwiednie przezemnie wyrządzoną obrazę. Mieszkam w Wielkim Hotelu. Tam znajdą mnie twoi świadkowie, gdybyś uważał za stosowne mi ich przysłać.
Jerzy potrząsnął głowa.
— Nie! odrzekł głucho. Nie obraziłeś mnie pan. Wyrządzona mi zniewaga, jest dziełem kobiety, niech pozostanie bezkarną; ponieważ jedyną bronią, jaką nam mścić się wolno nad kobietą, jest wzgarda. Oskarżałem pana przed chwilą o kłamstwo. Zawiniłem i proszę o przebaczenie, jak przystało na upodlonego człowieka, jakim ja byłem, jakim jeszcze jestem. Znajdujesz że książę dostatecznem to usprawiedliwienie się z mej strony?
— Aż nadto! zawołał Aleosco. Pański gniew był słusznym najzupełniej. Mnie raczej nie służyło tu żadne tłumaczenie.
Zachowanie i cała postać młodego artysty nagle się zmieniły. Podniósł w górę głowę, a z jego oczu tryskały płomienie.
— Upadłem, mówił silnym, donośnym głosem, lecz teraz powstaję! Wy wszyscy, którzy mnie otaczacie, myśleliście zapewne: hrabia Tréjan jest nikczemnikiem. Otóż mylicie się panowie! Hrabia de Tréjan został oszukanym, lecz nie był wspólnikiem w tej haniebnej sprawie. Zaraz przekonam was o tem. Porzucam na zawsze tę kobietę, której sądzono żem sprzedał moje nazwisko, i którą kochałem, jak bezrozumny, a raczej jak ślepy! Opuszczam ją, aby nie wrócić nigdy już więcej do tego domu, w którym zbrukano mój honor.
Tu Jerzy poruszył ręką, co mogło oznaczać tak