Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/71

Ta strona została przepisana.

bym wszystko! Miej pan wyrozumienie dla słabości serca owładniętego namiętnością. Moja głowa, mój umysł nie należą już do mnie, są one całkowicie Zulmie oddane. Ach! gdybyś pan wiedział jak jest piękną ta moja Zulma, i jak ja ją kocham! Stałem się bezwłasnowolnym, nie odpowiadam za moje czyny. Nie panie! Miłość to wszystko sprawiła!
— Ten błazen jest zabawny, pomyślał baron i gotów już był z pobłażaniem uwolnić go i wysłać do czarta, gdy nagle pewna myśl mu zabłysnęła.
Ów młody złodziej widząc wahanie tego, który go trzymał w swej mocy, przybrał płaczliwą fizjonomię i poszeptywał:
— To miłość panie, miłość! Wszystko to czynię dla Zulmy. Ginę dla niej i przez nią!
Croix-Dieu zmarszczył czoło, a ścisnąwszy jeszcze silniej rękę tego łotra, rzekł do niego:
— Chodź ze mną.
— Gdzie mnie pan chcesz prowadzić? jąkał miłosiernie ów opróżniacz cudzych kieszeni. — Zobaczysz.
— Lecz panie.
— Milcz! i pójdź ze mną, radzę ci, bez oporu, inaczej każę cię aresztować.
Obadwa, prowadząc siebie nawzajem, weszli na drugie piętro.
Zadzwoniono właśnie na rozpoczęcie czwartego aktu. Widzowie spieszyli zająć swoje miejsca. Foyer teatralne opróżnionem było zupełnie. Weszli tam, i stanęli we wgłębieniu okna wychodzącego na bulwar. Palce ba-