Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/77

Ta strona została przepisana.

się odciśniętym markom pocztowym, aby ułożyć je w porządku, datami, co ukończywszy, wydobył list najdawniejszy i czytać go zaczął.
W miarę czytania zmarszczył brwi a wyraz dzikiego niezadowolenia zawidniał na jego twarzy.
List pomieniony był jednym z tych, których treść znamy, zawierał on strofy hymnu seraficznego dla idealnej miłości i cnoty Andrzeja.
Wyjął z koperty drugi list, następnie trzeci, a potem dwa ostatnie. Twarz jego rozjaśniła się. Błyskawica gniewu we wzroku zniknęła.
— Doskonale! zawołał. Brawo! pani wicehrabino! Gdzież twoja niewinność? Jakże ona daleko umknęła od twojej idealnej miłości platonicznej! Tego właśnie oczekiwałem! Przewyższa to moje nadzieje!
Nigdy listy bardziej znaczące i szalone zarazem nie mogły być napisanemi tak, jak je nakreśliła ta szczera istota, pomimo spełnionego błędu, a dla której ta szczerość stawała się obecnie zgubą.
Biedna Herminia! winna bezwątpienia, ale w trzech częściach bardziej naiwna, wyjawiała z najlepszą wiarą w święcie w tych listach gorączkowe uniesienia swojego serca, w tak ognistych wyrazach, których ważności nie odgadywała.
— No, no! wyszepnął, wsuwając w koperty owe bileciki z podpisem H. Zawcześnie posądziłem Andrzeja. Prowadził grę swoją doskonale; wogóle jest to szczęśliwy chłopiec, bo ma czarownic piękną kochankę!
Listy zniknęły w pugilaresie a pugilares spoczął w głębi szuflady zamkniętej na potrójny zamek, którego