Strona:PL X de Montépin Tragedje Paryża tom 6.djvu/97

Ta strona została przepisana.

wab, jakiego drugiej kiedyś całkiem brakowało.
Owóż książę Leon nie opuszczał już pałacyku przy ulicy Le-Sueur, z którego usunięcie się Jerzego dozwalało mu przebywać bezustannie. Panował tam jak władca i pan wyłączny, zapraszał na obiady swoich przyjaciół; grał rolę książęcego „protektora“ z taką swobodą, jak gdyby jego piękna faworyta nie miała legalnego małżonka. Postępował jak Ludwik XIV-ty z panią Montespan.
Fanny widocznie znajdowała przyjemność w publikowaniu swego podboju i swego upadku zarazem.
Nie poprzestając na ukazywaniu się w domu przyjaciołom, jakich Aleosco do siebie sprowadzał, posuwała swoją bezczelność do ukazywania się z nim bezustannie.
Widywano ich razem na przejażdżkach w lasku Bulońskim każdego popołudnia, we wspaniałym powozie uprzężonym w cztery dzielne konie.
Wieczorami znajdowali się razem w lożach wszystkich teatrów Paryża.
Szalona próżność Fanny Lambert jak gdyby wszystkim wygłosić chciała: Widzicie, że nic mi oprzeć się nie jest w stanie. Ktokolwiekbądź usiłuje oddalić się odemnie, powraca! Ktobądź mnie raz zobaczy, chce widzieć mnie jeszcze!
Wspomnienie Jerzego Treéjan, nie niepokoiło jej wcale
— Dał mi to, czego pragnęłam, swoje nazwisko, szeptała, gdy wypadkiem pomyślała o nim, co jej się rzadko zdarzało. Zresztą, odszedł w tak głupi sposób po owej pamiętnej scenie. Powinien się był pojedynkować natenczas. Dziś może byłabym już wdową i księżną Aleosco. Ach! jest to bezrozumny człowiek ten