Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1057

Ta strona została przepisana.

Dorożka wioząca Paskala i Leopolda zwolniła kroku.
Przedsiębiorca wychylił głowę, chcąc sprawdzić przyczynę tego zwolnienia.
Ulica była zapchana powozami.
Wjeżdżano na bulwar Beaumarchais.
Nagle Paskal wydał krzyk zadziwienia.
— Co tam? — rzekł Leopold.
— Nowe zawikłanie... Patrzaj!
— Na co?
— Powóz prywatny zatrzymał się przy chodniku.
— Widzę...
— Wysiada z niego kobieta... Powóz ten należy do siostry mojej żony, Małgorzaty Bertin, i ona sama mija chodnik, wchodząc do sklepu pani Laurier.
— W którym się znajduje Renata?... — zawołał były więzień ze drżeniem.
— Tak.
Leopold spuścił przednie okno.
— Podjedz na drugą stronę bulwaru, tam, naprzeciw i zatrzymaj się... — polecił woźnicy.
— Ten ostatni natychmiast usłuchał.
Paskal był jak śmierć blady. U korzeni włosów perliły mu się krople potu.
— Czyż Małgorzata wie, iż Renata jest jej córką? — wyjąkał. — Czyż po nią przybywa?... aby ją zabrać?...
Zbieg z Troyes nie odpowiadał.