Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1160

Ta strona została przepisana.

W istocie śnieg pokrywający całą okolicę, odrzucony był na prawo i na lewo, pozostawiając wązką ścieżkę swobodną.
Na końcu alei znajdowało się pięć schodów, prowadzącyeh do głównego wejścia, osłoniętych daszkiem.
Weszli.
Meble były skromne, lecz bardzo, przyzwoite.
Okiennice obite blachą, zdawały się wyzywać złodziei.
Kręcone schody prowadziły z sieni do kuchnią z przedsionka, do którego wychodziły drzwi do salonu i pokoju stołowego.
Leopold zeszedł po schodach.
Zewnętrzna okiennica opatrzona w otwory zamykała nieduże okienko oświetlające kuchnicę.
Śnieg nagromadzony pod murem, prawie całkowicie zakrywał tę okiennicę.
Spojrzawszy przelotnie, powrócił na górę i pobieżnie obejrzał dół i pierwsze piętro.
— I jakże? — zapytał Baudry — podoba się panu?
— Bardzo! Odkąd go można zając?...
— Jak tylko pan kontrakt podpiszesz.
— Czy mogę go podpisać zaraz, u pana?
— Niepodobna. — Właściciel mieszka w Varenness-Saint-Maur... Udam się do niego jutro rano; i zakomunikuję mu panskie imię i nazwisko.... on sporządzi i podpisze kontrakty, z których jeden będzie panu wręczony, a drugi pan podpiszesz.
— Bardzo dobrze!