Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1320

Ta strona została przepisana.

Nagle brwi jego zmarszczyły się i twarz jego przybrała wyraz dzikiego gniewu.
Przed nim, przechodził przez ulicę człowiek, który wyszedł z handlu winnego.
Człowiek ten niósł butelkę wina, bułkę chleba i dwa zakryte talerze.
Leopold poznał go od pierwszego rzutu oka.
Był to Jarrelonge, który chcąc zjeść obiad w domu, przy dobrze napalonym piecu, zakupił sobie prowizyę.

XXXII.

Prędzej niż w sekundę, zbieg z Troyes zebrał wszystkie urazy, jakie czuł dla swego byłego wspólnika, a urazy te były liczne.
Nie przebaczał mu kradzieży swoich pieniędzy i rękopisu hrabiego de Terrys, ale jedna rzecz wydawała mu się jeszcze ważniejszą.
Jarrelonge wszedł do domu, w którym mieszkała Renata.
Okoliczność ta dostateczną była, aby podejrzenia Leopolda zmienić w pewność.
Nie powątpiewał on, że jego były wspólnik niewoli sprzedał swoje tajemnice młodemu dziewczęciu i wydał cenny woreczek i zawierający list do notaryusza.
— Kroćset! — pomruknął krewny Paskala zaciskając pięści. — On, w tym domu! On, blizko niej!