Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1337

Ta strona została przepisana.

Ja kpię sobie z twoich niebezpiecznych papierów, które są u Renaty! Co mnie to wszystko obchodzi! Ty mówisz, że idzie o majątek... To bardzo być może, ale kiedy szło o utopienie małej, toś ty o tym majątku nie pisnął ani słówka... Tyś mnie kazał wydobywać kasztany z pieca, a zjadał je sam.... Dawałeś mi jałmużną kilka nędznych papierków... Wyeksploatowałeś mnie z powodu fałszywych kluczy, które ci służyły do splądrowania szuflad w Terrys, a brałeś mi za złe, że się chcę zabezpieczyć, kiedy kombinacye które cię miały zbogacić, zostawiając mnie w nędzy, przeciw tobie się zwróciły! A! tego już za wiele!.... Zakpiłeś ze mnie jak ze smarkacza, i wtedy kiedy ja, poczciwina, nogi traciłem aby cię odszukać i ostrzedz, tyś mi nie dowierzał, i kiedy ci mówię rzetelną prawdę, nazywasz mnie kłamcą!... Tak jest, ja zmykam, a ty się wykręcaj jak chcesz, albo raczej jak będziesz mógł razem z twoim kuzynkiem Paskalem Lantier, z którym się miałeś podzielić zdobyczą...
Zbieg z Troyes przygryzł usta i zmarszczył brwi.
— O! — pomyślał — ty wiesz zawiele!...
Jarrelonge nalewał sobie pić.
— Chcesz się trącić? zapytał ze śmiechem Leopolda.
— Dla czego nie?... Kłótnie do niczego niedoprowadzą... Lepiej starajmy się porozumieć....
— Porozumieć? — powtórzy Jarrolonge. — Pod jakim względem.