Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1559

Ta strona została przepisana.

— Co to znaczy? — rzekł spoglądając na Wiktora niepewnym i mrugającym w dzień biały wzrokiem nocnego ptaka.
Podmajstrzy odpowiedział wyjmując z kieszeni rewolwer.
— To znaczy, że pan jesteś w naszej mocy...
— Co ty chcesz odemnie?...
— Chcę abyś pan podzielił ten sam los co i twój zacny kuzynek Leopold...
— Mnie wiązać!... mnie!...
— Tak jest! A jeżeli pan nie będziesz słodki jak baranek, to słowo honoru w łeb ci wy palę!...
W rozmowę wmięszał się były więzień.
— Kuzynku — rzekł — nie opieraj się, radzę ci... On by to zrobił co powiada i stracilibyśmy ostatnie szanse... Podmajstrzy ma jakąś myśl, ukrywa ją, ale zdaje mi się, że ona jest dla nas korzystną...
Ryszard przyniósł resztę sznura.
Przystąpił do przedsiębiorcy i szepnął mu do ucha:
— Panie przedsiębiorco, bądź pan grzeczny... Tak będzie lepiej... Przecież sznurek to nie morze do wypicia...
Paskal znękany, złamany, prawie bezprzytomny, upadł na krzesło i poddał się biernie.
Robotnik nader zręcznie skrępował mu ręce.
Nagle dał się słyszeć hałas niespodziany.
Zapukano do drzwi pokoju.
— No — pomyśleli razem Paskal i Leopold, — teraz pewne koniec... Otóż i żandarmi...