Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/297

Ta strona została przepisana.

— Przeglądając papiery zmarłego, znaleziono długi memoryał, redagowany codziennie, odnoszący się do wszystkich szczegółów ciekawego postępu jego choroby i środków używanych przez niego do jéj zwalczenia... — Wymieniał on truciznę... — jawność biła w oczy... — wdowa została uniewinniona.
— Pan de Terrys pociągnął przezroczystą ręką po czole zroszoném potem.
— Doprawdy, Lantier, to straszna, rzecz co mi powiadasz! — rzekł trochę drżącym głosem. — Rzeczywiście niepodobna przewidziéć co może nastąpić. Mam przy sobie córkę, która mnie bardzo kocha i starych przywiązanych służących... Gdyby ich oskarżono po mojéj śmierci nie byliby w stanie dowieść swojéj niewinności! Moje niedbalstwo mogłoby być przyczyną niepowetowanych nieszczęść.
— Moje świadectwo... — zaczął Paskal.
— Kto wie, czy przysięgli chcieliby je dopuście! — przerwał hrabia. — Ja piszę Wspomnienia mego życia i moich podróży, wspomnienia, które zostaną wydane po mojéj śmierci, tak jak to sobie zastrzegłem w testamencie... — Chciałem zatrzymać w tajemnicy cierpienia, które mnie tylko dotyczą, zamilczeć o prowadzonéj przez siebie kuracyi, lecz tyś mi otworzył oczy... wypełnię ten brak i to jeszcze dzisiaj...
To mówiąc pan de Terrys otworzył mały stoliczek jednym z kluczy, których pęk wyjął z kieszeni szlafroka.
Wydobył z szuflady gruby rękopis.