Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/395

Ta strona została przepisana.

To mówiąc doktor szedł przez salę zmierzając ku drzwiom prowadzącym na schody.
— Młoda panienka niedługo zejdzie... rzekł gospodarz, — i skorzystam z tej sposobności ażeby jéj wsunąć list cichaczem.....
Leopold nie odpowiedział.
— Okoliczność ta wcale nie zdawała się go interesować. Rozerwał opaskę gazety i zagłębił się w czytaniu wiadomości bieżących.
W dziesięć minut doktor powrócił w towarzystwie Renaty, któréj dawał niektóre instrukcye co do opatrywania choréj.
Widząc ich wchodzących zbieg użył swojego dziennika, niby parawanu, aby sobie twarz zasłonić.
— Dobrześ mnie pani zrozumiała?.....— mówił lekarz. — Jeżeliby po odrętwieniu w kostce nastąpił silny ból, zechcesz pani trochę zwolnić bandaże.....
— Dobrze panie....
— Dowidzenia... Panowie żegnam was...
Doktór podniósł kołnierz swojéj opończy, zasłonił się szalem po oczy i wyszedł.
Renata miała wyjść za nim.
Gospodarz ją zatrzymał.
Wziął list leżący na kantorze i rzekł:
— Zapozwoleniem panienki.....
Dziewczę stanęło i obróciło się.
— Jest tu list do panienki... rzekł właściciel.
— List, do mnie! rzekła Renata zdziwiona.