Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/420

Ta strona została przepisana.
XVIII.

Syn Paskala Lantier siedział przez kilka sekund zamyślony i zapytał patrząc wprost w oczy Wiktorowi:
— A tak, naprzykład ty, — który jesteś w stanie jako człowiek fachowy wszystko dojrzeć i zdać sobie sprawę, — czy sądzisz, że opóźnienie zaszłe w olbrzymich robotach przedsięwziętych przez mego ojca, nie może zniszczyć jego kredytu?
— Jestem o tém przekonany.
Młodzieniec wydał westchnienie ulgi.
— Uspakajasz mnie — rzekł.
— Więc byłeś niespokojnym panie Pawle?
— Tak jest.
— Dla czego?
— Doszły mnie niepokojące pogłoski.....
— Nie trzeba zwracać uwagi na bajanie złych języków. — Przez ludzi zazdrość przemawia...
— Mówiono mi, że mój ojciec grał grubo na giełdzie.
— Co prawda, to i ja o tém słyszałem...
— I potępiano, nieprawdaż, spekulacye tego rodzaju, wtedy tak ważne interesa nie pozwalają memu ojcu narażać swoich kapitałów na wypadki gry?
—— Skłamałbym utrzymując inaczéj. — Zapewne ganiono pana Lantier, że ryzykuje pieniądze, a szczególniéj, że je traci, ale z tego nie wyprowadzano