Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Pomimo zimnej pory nie wstąpił do izby ogrzanej i przechadzał się wzdłuż i wszerz po dziedzieńcu mówiąc sam do siebie.
— O niczém się nie wie siedząc w więzieniu! — Robert Vallerand, który powrócił do Romilly, z pięcią milionami, jest blizkim śmierci, bo choroba sercowa nie żartuje! — A ja jestem tutaj! — I z milionów nie będę miał ani okruszyny!! — Wszystko się dostanie w ręce Paskala Lantier, gdy tymczasem ja, całe swoje nędzne życie przepędzę pośród ponurych murów więzienia! umrę w niém, wtedy gdy powinien — bym mieć, przez spadek, połowę pięciu milionów!
Leopold Lantier z wściekłością zaciął pięści, zgrzytnął zębami i ciągnął dalej:
— Ach! gdybym był tylko wolnym! Poszedłbym do tego Roberta Vallerand i umiałbym wymódz, aby cos dla mnie uczynił... Czy by ów milioner mógłby mi odmówić pięćdziesięciu tysięcy franków? — Z tą skromną sumką tak jak on, udałbym się do Ameryki i jak on zrobiłbym majątek.
Gdybym był wolny... — powtórzył. — A więc, czemu nie mam usiłować nim zostać?... — jest to bardzo piękném być dobrze notowanym i spodziewać się ułaskawienia, lecz lepiéj być wolnym! — Młode panienki z pensyi, jestem pewny, interesują się mną i nie odmówiłyby swojéj pomocy... — w ogóle idzie tylko o przepiłowanie kraty... — Cokolwiekby mogło nastąpić w razie niepowodzenia, wahać się nie będę.
Powziął postanowienie!
Wszedł do izby ogrzanéj; obszedł ją wokoło,