Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/677

Ta strona została przepisana.

moją córkę w podróż... Zatrzymała się w Hotelu Prefektury... Od tego to hotelu ja zacznę swoje poszukiwania, a jeżeli się okażą bezowocnemi, wszędzie pojadę za śladem...
Pani Bertin zapisała sobie liczne nazwiska.
Zamknęła książeczkę.
— Widzisz — rzekła do Klaudyusza — że oględziny nie trwały długo i nie mogą was narazić na żadną nieprzyjemność.. Skończyłam, lecz mam was jeszcze o coś zapytać.
— Jesteśmy na rozkazy pani.
— Czyście wy niesłyszeli kiedy, żeby wasz pan, pan Vallerand, miał córkę?
Na to pytanie, które im się wydało dziwniejszem od innych, oboje służący nieboszczyka odpowiedzieli ruchem nagłego zaprzeczenia.
— Nigdy, przenigdy! — zawołał Kląudyusz. — Pan był człowiekiem dobrego życia i obyczajów, a że nie był żonatym, więc nie miał dzieci... Nawet jak się zdawało, dzieci nienawidził... Niktby sobie nie śmiał puszczać niegodziwych plotek na jego rachunek.
Małgorzata spuściła oczy i postąpiła ku drzwiom.
Wszyscy wyszli na ganek.
— Pozostaje mi tylko podziękować za waszą grzeczność... — rzekła biedna matka wsuwając stufrankowy bilet w rękę Klaudyusza, który zaczął się wynurzać z zapewnieniami wdzięczności i chęci znalezienia sposobności stania się tej pani użytecznym lub przyjemnym.