Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/698

Ta strona została przepisana.

— Czym cię znał! — zawołał młodzieniec — czyś pani o tem nie wiedziała? Dla mnie dostatecznem było raz ujrzeć cię w Troyes. Obraz twój wyrył się w mojej duszy na zawsze... Nie mogłem ód tej pory przepędzić ani jednego dnia, ani godziny, ani minuty, aby nie myśleć o tobie... Prosiłem Boga, ponieważ on ciebie uczynił gwiazdą mojego życia, aby mnie znowu postawił na twojej drodze... Raczył mnie usłyszeć... wysłuchał mojej prośby... pozwolił mi cię ocalić... pozwala mi powiedzieć ci, że cię kocham...
Paweł zatrzymał się.
Renata znowu nadstawiła ucha.
Słuchała z rozkosznem pomięszaniem, z nieopisanem upojeniem...
Ta muzyka miłości, której dźwięk poraz pierwszy słyszała, ogarnęła ją swoim czarem...

XX.

— Dziękuję żeś mnie pan ocalił... — szepnęła dziewczę zamykając na pół oczy; — ja chcę żyć...
— Tak jest... — mówił dalej Paweł. — Będziesz żyła, aby zostać szczęśliwą i pomszczoną.
— Pomszczoną?... — zapytała rekonwalescentka, która zadrżała na ten wyraz.
— Zapewne i czekałem abyś zaczęła mówić, aby prosić o twe rozkazy, aby się dowiedzieć z twoich ust czy mnie upoważniasz do ścigania zbrodniarzy, których zostałaś ofiarą.