Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/746

Ta strona została przepisana.

le się musiał dowiedzieć... Wszyscy to oni tacy; ci lekarze rządowi! Będę mógł swobodnie wybadywać.
Poczekał pół godziny, zawołał garsona, zapłacił i wyszedł z kawiarni.
Powietrze było zimne.
Nasz jegomość podniósł szal aż po oczy, postawił futrzany kołnierz palta i skierował, się ku bulwarowi Courcelles.
Widocznie szedł bez celu, gdyż przeszedłszy przestrzeń na sto pięćdziesiąt lub dwieście metrów, wykręcił się, poszedł napowrót, spojrzał na zegarek i rzekł sam do siebie:
— Upłynęło pięćdziesiąt minut jak odjechali mogę działać...
I przeszedłszy przez ulicę, udał się prosto do pałacu de Terrys i zadzwonił.
Odźwierny ukazał się tak samo jak za pierwszym razem i powtórzył toż samo pytanie:
— Co pan żąda?
Ogromnie się zadziwił słysząc, jak nieznajomy mu odpowiedział tak samo jak przybyły poprzednio.
— Jestem lekarzem merowstwa cyrkułowego i przychodzę do sprawdzenia śmierci pana de Terrys.
— Ależ, panie — odparł odźwierny — lekarz umarłych już tu był, najwięcej przed godziną.
— Wiem, tylko mój kolega zapomniał wypytać o niektóre szczegóły, które prefektura chce wiedzieć i mnie poruczono dokompletowanie jego raportu...