Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/822

Ta strona została przepisana.

Juliusz i Zirza siedzieli w milczeniu, wydani na pastwę nieopisanemu osłupieniu.
— Droga Renato! — mówił znowu Paweł ściskając jej ręce — uspokój się... przyjdź do siebie, błagam cię o to... Ja ci nie mogę oddać pani Urszuli, ale przysięgam że ją pomszczę!... Przysięgam że odkryję jej mordercę, który jest twoim zarazem.
— Czy masz na to dowody? — zapytało dziewczę głosem zaledwie dosłyszanym, dusząc się od łez.
— Mam...
— Cóżeś się dowiedział?
Paweł usiadł przy łóżku i opowiedział szczegółowo to, cośmy wyżej czytelnikom opisali.
Juliusz i jego kochanka doznawali dreszczu.
Renata przykładała chustkę do ust, tłumiąc łkanie.
Gdy student skończył zapytała drżąc cała.
— Któż więc nastawał na nasze życie? jacy są nasi nieprzyjaciele?
— Dowiemy się, kochana Renato, ale odpowiedz mi z początku... Potrzeba mi różnych objaśnień do skompletowania tych, które już posiadam...
— Co pan chcesz wiedzieć?
— Czyś zabrała jakie rzeczy wyjeżdżając z Maisaon-Rouge?
— Tak, walizę którą oddałam na bagaż w chwili wyjazdu... Kwit musi być w jednej z moich kieszenie...
— Nie... — odpowiedział Paweł — nie ma go tam.
— Zkąd wiesz?