Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/894

Ta strona została przepisana.

— Rzecz bardzo prosta... Renata w portmonetce swojej ma dosyć okrągłą sumkę w pięknych sztukach dwudziestofrankowych. Pieniądze te posłużą na wynajęcie pokoiku i zakupienie tanich mebelków. Renata cudownie robi koronki, jak mi mówiła... Będzie mogła dla rozrywki pracować i zarobić na utrzymanie... Tym sposobem dziewczę nie będzie ci nic winno i położenie jej będzie zupełnie uregulowanen, tem więcej, że od dnia dzisiejszego aż do chwili ślubu powstrzymasz się z wizytami w domu swojej narzeczonej... Renata od czasu do czasu wyjdzie ze mną i będziesz się z nią widywał tylko w mojej obecności. Ja ją kocham, tego aniołka! Mianowałam się jej dozorczynią i dowiodę ci, że dziewczyna bardzo może, tak jak piękna Helena, nie szanować swojej cnoty, a jednak pilnować cudzej! Tak!
— No, mój niebieski króliku, klasyczny smok z ogrodu Hesperyd niczem jest w porównaniu z tobą! — zawołał Juliusz Verdier, który paląc z długiej fajki, słuchał swojej kochanki z miną pełną ździwienia.
Zirza odpowiedziała ze śmiechem:
— Dla tego że smok pilnował tylko pomarańcz, a ja pilnuję kwiatu pomarańczowego!...
— Patrzaj! rzekł student medycyny — jaki koncept... i wcale zręczny...
— Doskonale!... oddają mi sprawiedliwość.
Paweł wstał.
Zbliżył się do Zirzy i podał jej rękę.
Studentka ujęła ją i serdecznie ścisnęła.