Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/931

Ta strona została przepisana.

promieniła się na widok złota i która uczuła nagłą sympatyę dla przyszłej lokatorki.
Schowała monetę z uprzejmym uśmiechem i niskim ukłonem i rzekła miodowym głosem:
— Dziękuję panience... A! będzie tu panience bardzo wygodnie... Jest to dom najspokojniejszy w tej części miasta... Nikt się lokatorami nie zajmuje... Aby mi tylko powiedzieć nazwisko wracając wieczorem, to dosyć, i ja tam nie patrzę, czy kto wraca sam, czy z kim jeszcze... Jeżeli panienka zechce to będę jej usługiwała, za dziesięć franków miesięcznie...
— Jak się panienka sprowadzi, to się o tem z wami rozmówi... — odpowiedziała Zirza.
— A kiedyż się wprowadzi?
— Jutro albo po jutrze...
— Kontrakt będzie gotów.
Dziewczęta zeszły z góry i wzięły dorożkę wracając na ulicę Szkoły Medycznej, gdzie Paweł i Juliusz oczekiwali na nie z niecierpliwością...
— A więc? — zapytał Paweł Renaty.
— A więc! mój przyjacielu, wszystko się załatwiło według życzenia, dzięki naszej kochanej Zirzie.
Renata opowiedziała odwiedziny u kupcowej koronek i syn Paskala Lantier bardzo serdecznie uścisnął Zirzę za obie ręce.
— To nie wszystko... — rzekła ta — najęłyśmy mieszkanie...
— Gdzie? — zapytał Paweł ciekawie.