Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/995

Ta strona została przepisana.

śród moich towarzyszek ze wzrastającym smutkiem, z żywszem poczuciem swego osamotnienia.
— Czyś nie wybadywała swego opiekuna i tej pani Urszuli? — rzekł Paskal. — Nie pytałaś ich, kto byli twoi rodzice.
— Zapytania moje pozostawały bez odpowiedzi, albo te były niejasne i nic mnie nie nauczały... mówiono mi o tajemnicy, która się miała później wyjaśnić.
„Blizko przed miesiącem, pani Urszula przyjechała w żałobie...
„Oznajmiła mi, że mój opiekun umarł, że mam opuścić pensyę i zabrała mnie z sobą...
— Dokąd że miała cię zawieźć?
— Do Paryża.
— Aby cię połączyć z rodziną?
— Nie, panie, lecz aby wręczyć notaryuszowi list; w zamian za ten list, miał mi on oddać zapieczętowany pakiet, od którego — jeżeli mam wierzyć pani Urszuli — zależała moja przyszłość...
— I widziałaś się z tym notaryuszem?
— Nie widniałam... a nawet nie wiedziałam jak się nazywa... — List został zagubiony, albo raczej skradziony przez nędzników, którzy zamordowali panią Urszulę.
Paskal już nie mógł pohamować swego przestrachu.
Spadkobierczyni Roberta Valleranda, dziecko, które Leopold uważał za umarłe było tu, przed nim, i ją to kochał syn jego!