Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/998

Ta strona została przepisana.

Bał się, więc był winnym... jest to nieprzeparta logika.
Na to nie było co odpowiadać.
Paskal mówił dalej:
— Przypuściwszy że się nie mylisz, jak ty odszukasz tego człowieka?...
— Przetrząsnę wszystkie kąty Paryża i mam nadzieję, że moje poszukiwania uwieńczone zostaną pomyślnym skutkiem...
— To może trwać długo...
— Będę cierpliwym...
Przedsiębiorca ujął syna za ręce.
— Dobrze, kochane dziecię! — rzekł. — Bierzesz na siebie szlachetne zadanie! Ja ci z całych sił będę pomagał do pomszczenia twojej drogiej Renaty i odnalezienia jej matki...
— Dokonam tego przy boskiej i twojej pomocy!...
Paskal przyszedł trochę do siebie po tym strasznym i nieprzewidzianym ciosie, jaki otrzymał. — Twarz jego wypogodziła się.
— Teraz — mówił dalej siadając — nie myślmy o przeszłości, lecz mówmy o twojej przyszłości... — Ożenić się w krótkim czasie nie możesz i oboje macie dosyć rozsądku aby to zrozumieć...
— Rozumiemy, mój ojcze... — odpowiedział Paweł.
— Cóż zrobicie?
— Będziemy czekali... Jak zostanę adwokatem... a gdy położenie moje będzie jeżeli nie świetnem,