Strona:PL Zieliński Gustaw - Manuela. Opowiadanie starego weterana z kampanii napoleońskiej w Hiszpanii.pdf/105

Ta strona została przepisana.

napiszę do niego list polecający, a jestem pewien, źle cię przyjmie jak najlepiej. Wprawdzie jest on cokolwiek dziwak, ale przytem najzacniejszy człowiek. Pomimo, że już ćwierć wieku zamieszkuje w Hiszpanii, jeszcze się dobrze po hiszpańsku nie nauczył, mówi najfataniej, jak się Francuzi wyrażają: „comme une vache espagnole“. Jeśli znasz język niemiecki i możesz nim mówić, to wielką zrobisz mu przyjemność.
Uściśnieniem ręki podziękowałem don Enricowi za udzieloną mi radę.
— Jutro — mówił dalej don Enrico — wieczorem tu w tem samem miejscu list ci doręczę. No, a teraz mi powiedz, coś ty robił dziś rano na ulicy Valverde?
Na to zapytanie byłem przygotowany. Opowiedziałem więc don Enricowi, że, będąc ciężko ranny w okolicach Cuenzy i w tamtejszym lazarecie wojskowym umieszczony, zanim przyszedłem o tyle do zdrowia, że mogłem być do Madrytu przeniesiony, poznałem się z pewnym don Manuelem Lopez (rzeczywiście poznałem tę osobistość, ale była to znajomość, nie mająca żadnego znaczenia), który, mając swój własny interes, dał mi list rekomendacyjny do don Estebana, z prośbą, abym osobiście go doręczył, co tez uskuteczniłem.
— W tem niema nic nieprawdopodobnego. Jest to zresztą niezły człowiek, bogaty, nawet dosyć uczynny, może pożyczyć pieniędzy, jeżeli będzie miał dostateczną gwarancyę — ale żony to nawet najzaufańszym nie lubi pokazywać. Jeżeli więc ją widziałeś i to nie przypadkiem, to w tem leży jakaś tajemnica.
Na te słowa don Enrica: nie wiedziałem chwilowo co odpowiedzieć.
— Słuchaj, don Pablo — rzekł, śmiejąc się — musimy się w tym przedmiocie porozumieć. Ja sam taką