Strona:PL Zieliński Rzeczpospolita Rzymska.pdf/54

Ta strona została przepisana.

swoje dawne miejsce, głosząc każdemu z obywateli, że władcy mogą go swoim własnym sądem skazać nie tylko na karę cielesną, ale i na śmierć.
W pierwszym jednakże roku wszyscy decemwirowie razem mieli dwunastu liktorów, którzy kolejno przechodzili od jednego do drugiego. Ale w drugim roku Appjusz wydał rozporządzenie, aby każdy z decemwirów miał własnych dwunastu liktorów. Ponieważ zaś inni koledzy byli mu niejako podwładni, wynikało stąd, że Appjusz miał na swe rozkazy oddział gwardji złożony ze stu dwudziestu ludzi; co w owoczesnym małym Rzymie było bardzo wielką siłą, przy pomocy której Appjusz mógł czynić co mu się chciało. Obywatele szemrali, ale zachowywali spokój, oczekując, że rok się skończy i że dawny porządek powróci na nowo.
Ale rok mijał, a mimo to Appjusz nie myślał urządzać wyborów konsularnych. Nadszedł rok następny 449, on zaś dalej rządził. Napróżno senat protestował: — „Wy — mówił decemwirom — jesteście teraz osobami prywatnemi; podług ustaw naszych przodków mamy teraz bezkrólewie (interregnum) i władza należy do nas, do zgromadzenia wszystkich patrycjuszów; spośród siebie powinniśmy wybrać «króla tymczasowego» (interrex), ten po upływie dni pięciu wyznacza drugiego i t. d. — i jeden z tych «międzykrólów», zaczynając od drugiego, zwoła lud na wybory konsulów“. — Appjusz z decemwirami żadnej uwagi nie zwracał na te wszystkie oświadczenia. Niby prawni władcy urządzali werbunek wojska, łamiąc najmniejszy opór przy pomocy swych liktorów. Część decemwirów udała się na wojnę; Appjusz wolał zostać w Rzymie.
Widzieliśmy już, że świadomość prawa była śród Rzymian bardzo silna; nie mniej silne było ich uczucie religijne. — Dręczyła ich myśl, że do boju prowadzą ich nieprawowici dowódcy; walczyli słabo, zgóry przekonani, że zwycięstwa nie będzie. Był między nimi wojownik siły i odwagi bohaterskiej, imieniem Lucjusz Sykcjusz, który dokonał tylu czynów waleczności nie-