Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/418

Ta strona została przepisana.

rych umysły trzeźwe i praktyczne zrozumiały grotę zmysłów i grotę złota, nie troszczyli się, aż bynajmniej o zgłębienie mitologicznego wątka i zawiłości mitu prefekta. Tylko Mignon i Charrier, którzy chcieli wszystko rozumieć, byli tyle dobrodusznymi, że jęli go wypytywać. Pochwycił ich coprędzej i trzymając we framudze okna przez dwie godziny blizko opowiadał o „Metamorfozach“ Owidyusza.
Minister jednak opuszczał już zebranie. Usprawiedliwiał się, że nie może już czekać dłużej na piękną panią Saccard, aby jej powinszować skończonej gracyi, z jaką wykonała rolę nimfy Echo. Dwa czy trzy razy okrążył był salon dokoła, wsparty na ramienic brata, witając tu i owdzie którego z mężczyzn uściskiem dłoni, kłaniając się paniom. Nigdy dotąd jeszcze nie kompromitował się tak dalece dla Saccarda. Pozostawił go rozpromienionego, kiedy na progu salonu powiedział doń głośno:
— Czekam cię jutro rano. Przyjdź do mnie na śniadanie.
Bal miał się rozpocząć. Służba ustawiła wzdłuż ścian fotele pań. Wielki salon wydłużał się teraz, począwszy od małego żółtego saloniku aż do estrady, pełen blasków, ściekających strumieniami z trzech wielkich żyrandoli. Gorąco wzrastało, czerwone obicia przyciemniały złoto mebli i plafonu swemi odblaskami. Oczekiwano z rozpoczęciem ba-