Strona:PL Zola - Płodność.djvu/444

Ta strona została skorygowana.

— Panie doktorze... a zkądbym ja mogła je wziąć, gdyby nie było moje!
— Moja kochana, nie udawaj, że nie wiesz... pożyczacie sobie dzieci przed wizytą doktora.
Skończył badanie, ale jeszcze się nie decydował, powstrzymany sam nie wiedział czem, bo przecież ta kobieta posiadała wszelkie żądane kwalifikacye.
— Czy wszyscy w twojej familii posiadają dobre zdrowie?.. czy nikt z twoich krewnych nie umarł na suchoty?..
— Nigdy nikt, panie doktorze.
— Niepotrzebnie ciebie się pytam, bo prawdy się nie dowiem... Na te bliższe objaśnienia należałoby posiadać chociażby jedną ćwiartkę papieru zapisanego ręką miejscowego lekarza. A czy jesteś zawsze trzeźwa?.. nigdy się nie upijasz?..
— Ach, panie dektorze!
Oburzyła się tak, że musiał ją załagodzić uprzejmemi słowami. Lecz twarz jej zapromieniała prawdziwą radością, gdy doktór, z gestem człowieka zmuszonego uczynić wybór i zdającego się na nieodzowne ryzyko, oznajmił:
— A więc dobrze... rzecz skończona... biorę ciebie a jeżeli twoje dziecko może zaraz być odesłane, to jeszcze dzisiaj wstąpisz do służby do państwa mieszkających pod adresem, który ci zostawię... Jak się nazywasz?
— Marya Lebleu.