Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

kam go blizko od roku w Paryżu i mam przekonanie, że jest pilnie śledzony przez policyę. I niczem nie dam sobie wytłomaczyć, że zgodził się być kochankiem tej nieocenionej księżnej, jedynie w celu obałamucenia policyjnych agentów. Udaje odtąd światowca, wszędzie na wszystkich uroczystych przyjęciach można go spotkać, a tu, u księżnej, czując się nieledwie u siebie, wprowadził całą zgraję anarchistów wszelkiej narodowości, najdziwaczniejszego wyglądu. Oto patrz pan: ten mały, tłusty, okrągły człowieczek, co stoi tam w kącie, to Raphanel, jest on francuzem, lecz radziłbym towarzyszom strzedz się tego jegomości... A ten niedaleko niego, brunet z charakterystycznemi wargami łapczywej bestyi... to Bergaz, podobno hiszpan a w każdym razie podejrzanej opinii szachraj giełdowy. Powiadam panu, że obecnie w salonach księżnej można spotkać awanturników i opryszków ściągających do Paryża z czterech krańców świata... Ach te cudzoziemskie kolonie w Paryżu! Prawda, że znajdują się pomiędzy niemi ludzie wysokiego znaczenia i pięknych nazwisk, lecz masowo biorąc, tylko społeczne męty i kosmopolityczne ściekowiny!
Massot się nie mylił, w ten sposób określając gości gromadzących się w salonach tego rodzaju jak u księżnej Rozamundy de Harn. Obok głośnych nazwisk i prawdziwych bogaczów, falował tłum kłamców, pyszałków i opryszków międzyna-