Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/413

Ta strona została uwierzytelniona.

de-Mauroy, bezpieczeństwo zatem zdawało się być zupełnie zapewnione.
Myśl urządzenia Bazaru była świetnym pomysłem barona Duvillard, a wobec formalnej jego woli, Ewa poddała się nieprzyjemnościom, towarzyszącym temu, poświęcając się dla dobra instytucyi, której przewodniczyła z niezrównanym wdziękiem, lecz z również niezrównaną niedbałością. Dzienik „Globus“ z natchnienia swego naczelnego redaktora, Fonsègne, umieścił parę artykułów, zapowiadających sprzedaż dobroczynną w pałacu Duviilard, kładąc przytem nacisk uwydatniający zasługi baronowej, inicyatorki tego szlachetnego pomysłu. Bo ileż wzruszającej dobroci było w sercu tej kobiety, poświęcającej swój czas, pieniądze, oddającej swój pałac do spełnienia miłosiernego uczynku! Nie byłaż to wspaniałomyślna odpowiedź tych jednych, stojących u szczytu, a wyzwanych, zagrożonych przez drugich, rządzących się skrajnością swych najwstrętniejszych instynktów?... Wszak tak niedawno pałac ten uległ karygodnemu zamachowi, dziaś otwiera swe podwoje, w celu zebrania jałmużny dla potrzebujących pomocy. Któż teraz ośmieli się powiedzieć, że bogata burżuazya obojętną jest na cierpienia nędzarzy, że nie czyni wysiłków, by wspierać robotników, nieumiejących zabezpieczyć swej starości?...
Salony miały się otworzyć o godzinie drugiej, a zamknąć o siódmej, sprzedaż zatem miała trwać